Za młodych lat miałem go za ekranowego głupka pokroju Adama Sandlera od rubasznych, nieśmiesznych komedii, ale przybyło mi trochę więcej wiedzy, doświadczenia i obycia kinowego i okazało się, że po drugiej stronie kamery Ben sobie radzi. Komedie, w których gra mają swoje specyficzne grono odbiorców, ja do niego nie należę. Za bardzo zlała mi się w jedność jego kreacja na ekranie z jego osobą, a tu ma facet jednak coś w głowie, bo potrafi robić dobre kino.