Niby jest pięknie. Ciekawy film, Tom Cruise (którego nota bene lubię jako aktora, ale w zupełności nienawidzę jako osoby prywatnej), fajna fabuła i ciekawe wykonanie. Ogólnie dobra komedia na familijny, niedzielny, poobiedni seans.

Jedna rzecz mi tylko kompletnie nie pasuje. To ta pusta, pozbawiona jakichkolwiek umiejętności aktorskich blondyna, która (choć o gustach się nie dyskutuje) nie jest nawet ładna. Do tego gdy takie blondynisko zaczyna mówić o gaźnikach, odrestaurowywaniu starych aut etc, przypomina mi się film gdzieś z otchłani TV4, gdzie główną bohaterkę zabijali z pięć razy, dziurawili łukami i tym podobne, a ona zawsze odżywała. A to ją jakiś ogr obadał, to jakiś zakapturzony jegomość walnął swoją różdżką...

Ogólnie żenada w najczystszej postaci. Tak samo się czułem, gdy słyszałem mierną pannę Diaz mówiącą o Pontiacach czy Chevroletach. Masakra. Przez cały czas oglądania filmu miałem wrażenie, że Diaz jest tam tylko po to, żeby film zapadł w pamięci, jednak niekoniecznie w dobrym znaczeniu. Ta kobieta tam nie pasuje. W zasadzie nie pasuje do żadnego filmu, ale to już inny wątek.

I w sumie nie chodzi mi o to, że to kobieta. Ale można ją porównać chociażby z panną Fox z Transformersów. Jej wygląd, ruchy, gadka. Człowiek od razu kupił jej historię ojca-mechanika. Tutaj za to jest...cóż...żenująco.

Ale ogólnie da się obejrzeć. Jak już mówiłem - fajna komedia sensacyjna w sam raz na niedzielne popołudnie.